Doktorów dwóch – Jeden Bóg
Scenariusz napisano jak zwykle – czarno-biały. Z jednej strony diabeł wcielony, ociekający krwią Niewiniątek, z drugiej strony Anioł, który ich skutecznie broni, tylko mu w tym przeszkadzają źli ludzie i jego własne demony z przeszłości.
Do szpitala ortopedycznego (dziś już tylko rehabilitacyjnego) w Dzierżążnie trafiłem w połowie lat 90-tych z rozwalonym kolanem. Zdarzyło mi się tam dzielić salę z lekarzem, ginekologiem. Mówią że źle jak ksiądz grzeszy, a lekarz choruje. Gorzej, gdy lekarz umiera, a ksiądz idzie do piekła. Lekarz ów, praktykujący w niedalekim mieście powiatowym piekła posmakował na ziemi. Jego Maluch 126 p z niewiadomych przyczyn skręcił nagle na prostej drodze w lewo i po uderzeniu w drzewo jaskrawo zapłonął. Zwęgloną ranę wielkości pleców i pośladków dezynfekowano przynajmniej raz dziennie czystym spirytusem przez cztery długie miesiące. Zdarzało się, że doktor mdlał już na sam widok pielęgniarki opatrunkowej. Przeżył. W Dzierżążnie zostały do wyleczenia jeszcze nogi.
Słuchałem go, jak to było na ginekologii w latach 70-tych i 80-tych. Lekarze znajdowali się w bardzo nieciekawym stanie umysłu. Jedynie Kościół upominał się o nienarodzonych. Na studiach medycznych i w dostępnej literaturze – ani mru-mru. Do środowiska ocena etyczna „zabiegów” przenikała więc bardzo powoli. Na oddziale stała w kącie taka szafa ubraniowa z żarówką w środku. I koniecznie pełna butelka alkoholu. Kto ją zużył był zobowiązany wstawić następną. Po „zabiegu” lekarz zamykał się w szafie i się „znieczulał”. Nikt nie miał mu tego za złe. Ani „zabiegów”, ani „znieczulenia”. Doktor, jakby na usprawiedliwienie, przedstawił jednak drugą stronę medalu swojej pracy. Zagrożone ciąże i uparta walka o uratowanie dzieci poprzez różne zabiegi z pogranicza medycyny naturalnej, na które inni nie mieli cierpliwości. Cierpliwości, która w jego wypadku przynosiła wymierne sukcesy terapeutyczne. Nie wydawał mi się człowiekiem bardzo religijnym. Ale powrót „z tamtego świata” na pewno dał mu do myślenia. Zdobył np. przekonanie, że po powrocie do praktyki na pewno już nie będzie przeprowadzał aborcji. Wiedział, że ma lepsze rzeczy do zrobienia.
Przytaczam tę starą historię, żeby nie było, że temat dra hab. Romualda Dębskiego wziąłem „na tapetę” z racji medialnej bieżączki. Wręcz przeciwnie, sprawa dręczyła mnie już od dawna. Pewnie nie potrzebnie, bo przecież role zostały już rozdane – Dębski jako świetlany stypendysta Süddeutscher Verlag ratujący dzięki swojej ciężko wypracowanej wiedzy tysiące dzieci i Chazan jako ten niedobry katol znęcający się nad zrozpaczonymi matkami. Czy też à rebours – jak wspomniałem we wstępie.
Jestem bardzo wdzięczny Środowisku Szkoły Nawigatorów za cierpliwe i systematyczne przypominanie czytelnikom, że „matrix” w którym żyjemy wynika w dużej mierze z celowego zarządzania emocjami w ramach moralnej paniki. Mógłbym żałować śmierci dra Romualda z wielu względów, m.in. z tego, że nie dożył momentu, do którego doszedł mój rozmówca z Dzierżążna. A może jednak dożył, tylko nie może nam już o tym powiedzieć. Tymczasem śmię wątpić, czy kiedykolwiek dojdzie do rzeczowej i autentycznej polskiej debaty na tematy jedynie z pozoru światopoglądowe. Żyję bowiem w poczuciu, że przy odrobinie dobrej woli z tych dwóch Profesorów dałoby się sklecić byt absolutnie racjonalny i pożyteczny.
Profesorowi Bogdanowi Chazanowi zarzuca się obłudę i brak empatii. Dr. Hab. Romualdowi Dębskiemu – że stawia się w miejscu Pana Boga. Owszem, ratuje tam, gdzie inni nie potrafią – ale gdy sam nie potrafi – zabija. W miejscu gdzie kończy się świat Dębskiego zaczyna się świat Chazana – hospicja perinatalne, możliwość pożegnania i żałoby po dziecku, zrzucenie z ludzi ciężaru decyzji należnej samemu Bogu. Wbrew pozorom nie ma tu sprzeczności – opieka prenatalna i paliatywna stanowią continuum troski o tego samego pacjenta. No ale to by było zbyt piękne, jak misje katolickie w Ameryce Północnej. Dla katolickich misjonarzy Indianie byli partnerami, duszami powołanymi wraz z nimi samymi do zbawienia. Dla pozostałych – elementem przeznaczonym do eksterminacji.
Oprócz marnego losu dzieci i ich rodzin medialnie szarpanych w najboleśniejsze struny duszy uwiera także, mocno oświetlona omawianym przykładem świadomość, że my także, jako opinia publiczna, jesteśmy elementem przeznaczonym do eksterminacji. W przeciwnym razie zachowywano by wobec nas choćby minimum intelektualnego szacunku.
tagi: dębski chazan bioetyka
![]() |
Globalny |
6 stycznia 2019 07:03 |
Komentarze:
![]() |
gabriel-maciejewski @Globalny |
6 stycznia 2019 07:54 |
To nie jest tak, ma na myśli szacunek. Ten się uzyskuje zwykle gwałtem przy dużym ryzyku własnym. Inaczej nigdy nie było i nie będzie. delikatne prośby, żeby Sekielski raczył się odp....lić nie skutkują i nie posktuktują, bo on ma tyle gwarancji na te treści, a poza tym jest tak pewny swego, że nawet na nie nie zwróci uwagi. Co robić, zapyta ksiądz? Ja nie wiem, ale myślę, że Kościół powinien ruszyć do ofensywy dystrybucyjno-propagandowej. Nie ruszy jednak, ksiądz to wie i ja to wiem. Bo nie ma kadr, bo ma inne rzeczy na głowie, ja tu czasem, bardzo delikatnie umieszczam różne sugestie, ojciec mniszysko mnie wtedy za każdym razem strofuje, ale ja bym się jednak upierał.....Potrzebny jest budżet na promocję i ludzie do jego obsługi. Przekonanie, że wystarczy powiedzieć - aborcja jest grzechem i z tego rozliczać w konfesjonale jest błędne. Przekonanie, że uporczywe pokazywanie Mary Wagner a także wszystkich emocji związanych z jej postawą, coś zmieni, jest w najlepszym razie nieskuteczne. Nakręca poza tym koniunkturę klinikom aborcyjnym. To jest poważna sprawa, mam na myśli antyaborcyją propagandę, wymaga ona poważnego namysłu, poważnych pieniędzy, poważnego kolegium redakcyjnego i poważnego, a także podstępnego planu. Bo tamci są podstepni. Ksiądz o tym wie i ja wiem, a także wszyscy tu zgromadzeni wiedzą. Tymczasem propaganda antyaborcyjna traktowana jest jako poletko, gdzie zarobić parę groszy może Terlikowski, Górny i cała reszta. Bez ryzyka, bez wiary bym nawet powiedział, bez skuteczności.
![]() |
qwerty @Globalny |
6 stycznia 2019 08:45 |
kadry się znajdą [nawet są i to widać], budżety da się wypracować [sztuka działania na minimalnym poziomie dziś nie jest problemem vide SN, ..], potrzebny jest wacharz tematów odniesionych do otaczających nas realiów, wiedza o przeszlości Tak ale tez wiedza jak przeżyć i co w życiu daje doktryna KK jako narzędzie przeżycia; praktycznie jak zawsze sprowadza się to do temtu: konfrontacja z patologią - i jak w żydowskiej szkole nauka musi być prowadzona na realnych przykładach z życia, ot, jak w notce wyżej; problem dla społeczności jest analiza i ocena realiów oraz dobór 'narzędzi' do przeżycia; skazani jesteśmy na funkcjonowanie w alternatywnym Państwie i musimy być jak Państwo a nie jak państewko
![]() |
Grzeralts @gabriel-maciejewski 6 stycznia 2019 07:54 |
6 stycznia 2019 12:39 |
Bo to jest bardzo malutkie poletko i grubszych ryb nie wykarmi.
![]() |
Grzeralts @Globalny |
6 stycznia 2019 12:50 |
Bioetyka perinatalna, jak i końca życia da się sprowadzić do zagadnień stosunkowo prostych. Prostych pod warunkiem, że posiada się podstawową wiedzę. A tej, zwłaszcza z biologii, nie posiada w debacie publicznej praktycznie nikt, nawet absolwenci medycyny miewają trywialne problemy z rozumieniem i tłumaczeniem zagadnień podstawowych. Stąd bezkarnie można szermować argumentami typu: "Żołądź nie jest dębem" i grzać emocje. Faktami zaś emocje grzać trudno, a i nie ma na to budżetu. Kościół też jest w tej debacie bezradny, bo zagnany do narożnika, o którym pisze dziś Coryllus. A jeszcze swe skąpe środki inwestuje w osobę tak kompletnie nie nadającą się do robienia propagandy, jak prof.Chazan.
![]() |
gabriel-maciejewski @Grzeralts 6 stycznia 2019 12:50 |
6 stycznia 2019 12:59 |
Nie można inwestować własnych środków, trzeba przerzucać koszta na przeciwnika. Potrzebne jest poważne kolegium redakcyjne w tej sprawie, że powtórzę...
![]() |
Grzeralts @gabriel-maciejewski 6 stycznia 2019 12:59 |
6 stycznia 2019 14:39 |
Zgoda, ale my siedzimy w kącie z miotłą i broniąc się przed atakiem szczurów jesteśmy dumni, że ona taka jeszcze solidna, ta nasza miotła. Co najwyżej niektórzy marudzą, że jakby była tradycyjna, z wikliny, to byłaby lepsza. Na takim poziomie funkcjonowania o przeczucaniu kosztów na przeciwnika nie ma mowy. Zwłaszcza, kiedy do pomocy zamiast dobrego psa bierzemy na te szczury papużkę falistą.
![]() |
mniszysko @gabriel-maciejewski 6 stycznia 2019 12:59 |
6 stycznia 2019 14:48 |
Nie wiedziałem, że ciebie strofuję, eh! Myślałem, że po prostu zwróciłem uwagę, że okoliczności są o wiele bardziej złożone i swoboda manewru o wiele mniejsza niż się wydaje.
Ja na przykład zgadzam się w 100% z tym co piszesz:
>>> To jest poważna sprawa, mam na myśli antyaborcyją propagandę, wymaga ona poważnego namysłu, poważnych pieniędzy, poważnego kolegium redakcyjnego i poważnego, a także podstępnego planu.<<<
Kto ma powołać takie kolegium redakcyjne? Prymas? Prymas, mam na myśli urząd prymasowski został obdardy z ostatni prerogatyw, nad czym boleję. To już nie figura symboliczna a literacka. Wiedziałeś życzenia świąteczne Ks. Prymasa. Strach mnie obleciał i ręce opadły. Postawili Ks. Prymasa samego w pustym kościele, w pustym prezbiterim i na tym tle składał życzenia. Samotny, biedny człowiek, w pustym kościele ... który coś tam mówi, może i nawet coś pobożnego. Kto to wymyślił ?!? Trzeba było księżom kazać przyjść do stal, między stallami dać ławki i posadzić wiernych, i dopiero w takim kontekście umieścić Ks. Prymasa. On reprezentuje Kościół (wspólnotę wiernych) na litość Boską a nie prezentuje pusty obiekt muzealny! Wcześniej, to Prymas był z automatu przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski. Teraz przewodniczącego się demokratycznie wybiera a jak się wybiera na określoną kadencję ... to resztę sobie możesz dośpiewać.
Prawda jest taka, że w swojej masie - nad czym też boleję - Kościół przestał być kolegialny a stał się demokratyczny. Jeno urząd papieski jeszcze się ostał. Przełożeni w wielu wypadkach są tak obudowani różnymi ciałami doradczymi, że je tylko zwoływać mogą i z tego nie wynika nic, a jak wyniknie, to już jest po czasie.
Poza tym wszędzie jest kadencyjność, która nie pozwala na dłuższy dystans.
Na zewnątrz niby nic się nie zmieniło. Biskup jest? Jest. Opat jest? Jest. Prownicjał jest? Jest. A jednak zmieniło się bardzo wiele. Chwała Bogu, że jeszcze nie można debatować nad nauczaniem Kościoła i że zostało u przełożonych prawo weta, żeby głupoty blokować.
Więc jeszcze raz się pytam, kto ma to kolegium powoływać i dać stosowne gwarancje? Jak któryś biskup się nie zaweźmie albo papież, to nie ma szans. Niestety. Przynajmniej ja tak to widzę.
Coryllusie - znowu - nie strofuję, tylko zwracam uwagę na szczegóły.
![]() |
gabriel-maciejewski @mniszysko 6 stycznia 2019 14:48 |
6 stycznia 2019 14:50 |
To taki żart przecież, przekomarzam się trochę i robię taką kontrę, żebyśmy tu nie zasnęli wszyscy od tego wzajemnego zgadzania się jeden z drugim
![]() |
Kuldahrus @mniszysko 6 stycznia 2019 14:48 |
6 stycznia 2019 15:33 |
To troche wygląda niestety jak łagodniejsza wersja tego co jest we Francji albo Niemczech. Biskupi żyją w jakiejś zamkniętej izolatce i przypominają sobie o reszcie jak trzeba pobrać stosowne daniny z parafii, a duchowni z wiernymi muszą sobie jakoś radzić sami. Z tą różnicą, że u nas na szczęście nie ma tego tzw. podatku kościelnego.
![]() |
Grzeralts @Kuldahrus 6 stycznia 2019 15:33 |
6 stycznia 2019 15:49 |
Bo tak jest. I tylko nam się zdaje, że ciągle ostoja wiary i tradycji. A czeka nas to samo, co tam. Wystarczy parę lat dobrobytu i jesteśmy taką samą diasporą o cepeliowym kolorycie. Jeśli chcemy to zmienić, to zacząć trzeba od bazowych rzeczy, m.in. od katechezy. Wprowadzenie której do szkół było zwycięstwem pyrrusowym.
![]() |
qwerty @mniszysko 6 stycznia 2019 14:48 |
6 stycznia 2019 16:14 |
bo trudno wszystkim przyjąć do wiadomości, że żyjemy w stanie wojny a nie podczas salonowych/plenarnych debat o niczym i bez konsekwencji
![]() |
qwerty @Grzeralts 6 stycznia 2019 15:49 |
6 stycznia 2019 16:23 |
to jest iluzja 'dobrobytu' aktualnie jest w RP: ok. 17 mln spraw na sądowych wokandach, ok. 12 mln egzekucji w toku [w tym skarbowych], żartując św.Rita tych problemów nie rozwiąże;- coraz większa część społeczeństwa żyje w 'drugim' państwie i jest jej obojętne jakimi projekcjami dobrobytu/patriotyzmu/demokracji/... świat obok się posługuje; wprowadzenie katechezy? instytucjonalnie? raczej uporczywa katechizacja kazdego otoczenia za każdą cene i na każdy sposób, wtedy jest szansa na otrzeźwienia, i niestety zawsze słyszymy 'żebym to wiedział 5/10/15/20/.. lat temu' a jak się wiedzę podaje na talerzu to niedowierzanie 'tak sie nie robi, 'przecież państwo/sąd/prokuratura/..', 'to nieprawdopodobne..',...]
![]() |
Globalny @gabriel-maciejewski 6 stycznia 2019 07:54 |
7 stycznia 2019 02:33 |
"My także, jako opinia publiczna, jesteśmy elementem przeznaczonym do eksterminacji. W przeciwnym razie zachowywano by wobec nas choćby minimum intelektualnego szacunku".
Uwaga ta ma charakter bardziej ogólny, nie zaś kościelny. Odnosi się w sposób uniwersalny zarówno do Sylwestra z TVP, jak i traktowania przez wydawców czytelników jako rybek akwariowych pamiętających tylko jedno okrążenie słoika.
Debata publiczna prowadzona nt. czegokolwiek z kwestii "światopoglądowych" (początek/koniec życia, zdrowie, ekologia, ekonomia), a tak naprawdę naukowych, jak to słusznie zauważył @Grzeralts będzie sprowadzona zarówno "z prawa" jak i "z lewa" do emocjonalnych zagrywek. Tymczasem najwłaściwsze jest podejście, w którym przyjmuje się, że:
"To jest poważna sprawa, mam na myśli antyaborcyją propagandę, wymaga ona poważnego namysłu, poważnych pieniędzy, poważnego kolegium redakcyjnego i poważnego, a także podstępnego planu". - i to nie tylko w kwestii aborcji, ale także np. ekonomii, bo z jej pomocą również się posyła ludzi do piachu i to wcale nie mało.
Polemizowałbym może z hasłem "propaganda antyaborcyjna" , bo "propaganda" zakłada z gruntu fałsz, a przecież fakty mają się inaczej.
Sprawa Mary Wagner i pochodne, jak to miałem okazję doświadczyć naocznie w dominium kanadyjskim, są w prostej kwestii emanacją podejścia Imperium do Prawa Bożego. Jeżeli Pan @gabriel-maciejewski uważa, że byłoby to z pożytkiem dla naszych Czytelników - wezmę się za tłumaczenie wielce interesującego moim zdaniem transkryptu jej rozprawy z 12 września 2017 r. którego tylko niewielkie fragmenty ukazały się w Gościu Niedzielnym.