-

Globalny

Opieka paliatywna, biskupi i sztuczna inteligencja

Jeszcze do niedawna opieka paliatywna kojarzyła mi się z osobami chorymi na nowotwory, czyli po prostu mówiąc, raka. Wspomniałem niedawno w jednym z komentarzy, że w niektórych diecezjach w Polsce powoli zaczyna brakować księży na wikariatach. W ostatnim roku w mojej diecezji dwóch przynajmniej młodych księży zmarło na nowotwory, a jeden zabił się na motorze. Ciekawe jak wobec tego rozumieć suplikację do Boga: „Od nagłej a niespodziewanej śmierci zachowaj nas Panie”. Czy ci, którzy umierali na raka mogli zazdrościć temu na motocyklu? Czy może jednak czas zabrany przez chorobę, a może właśnie dany od Boga jest właśnie tym zachowaniem od śmierci nagłej, szansą na przebaczenie, pozamykanie pewnych spraw, pojednanie z Bogiem?

Otóż opieka paliatywna może dotyczyć również pacjentów przewlekle chorych na różne niewydolności, niekoniecznie nowotworowe. Pamiętam, jak może 3 lata temu, pewnego piątkowego popołudnia zadzwonił telefon od „kapelanki”. Bo tu w szpitalach (jeśli zarząd nie obetnie środków, ponieważ i takie pokusy się zdarzają) mamy „Spiritual Care Departments” – czyli „Wydziały Opieki Duchowej”. Po mojemu to dość karkołomne, by odwoływać się do duchowości bez konkretnej tradycji religijnej. Ale te w większości panie (ale paru rodzynków też jest, nie przysięgnę, czy nie byłych lub przyszłych duchownych lub seminarzystów) dobrze spełniają swoje zadanie jeśli chodzi o kontaktowanie pacjentów z przedstawicielami ich wyznań. Chcą mułłę, rabina, popa, księdza, szamana – Spiritual Care stanie na głowie, żeby któregoś sprowadzić, jeśli pacjent sobie życzy. Spełniają również wiele innych ważnych kulturowo funkcji wobec rodzin i tych, którzy nie utożsamiają się z żadnym wyznaniem. Sarah (imię zmienione) przywitała mnie w progu pokoju pacjentki z szerokim i szczerym uśmiechem: „Księże, jak dobrze że jesteś, bo tutaj pani podjęła właśnie taką wspaniałą decyzję, że chciałaby już zakończyć życie”… Pierwsza myśl: „Uduszę babę” – to znaczy nie pacjentkę, ta zresztą już i tak ledwo dychała, tylko Sarę, co to się nie brała do głowy, że katolicy nie modlą się do „św. Eutanazji”. Powiedziałem więc kapelance z największą uprzejmością, na jaką mnie było stać, że to świetnie, że mnie zawołała, a teraz muszę sam na sam porozmawiać z pacjentką.

Pani około siedemdziesiątki ważyła blisko dwieście kilo. Jej głównym lękiem było to, że mąż, także już podeszły w latach, nie będzie się nią w stanie opiekować po wypisie ze szpitala. Pacjentka potrzebowała do spania, a czasem i w dzień, aparatu wspomagającego oddychanie, który sam w sobie niezbyt wygodny, znacznie jednak poprawia natlenowanie krwi. O ile zrozumiałem sytuację, odłączenie tego urządzenia powinno w tym wypadku spowodować śmierć pacjentki w ciągu mniej więcej dwóch tygodni. Jest co prawda w tutejszej Archidiecezji zasada, iż osobom decydującym się na odebranie sobie życia sakramentów się nie udziela, doszedłem jednak do wniosku, że pacjentka musi mieć osąd dość zaburzony, czy to z niedotlenienia, czy to z zawężonej lękowo perspektywy poznawczej. Licząc na Boże Miłosierdzie (nie przeliczyłem się!) dałem jej namaszczenie chorych, choć wstrzymałem się z Komunią. Zapewniłem, że będę ją odwiedzał.

Zaraz po wyjściu z jej pokoju chwyciłem za telefon. Miałem szczęście, że dodzwoniłem się do tutejszego zaprzyjaźnionego kapłana, wykształconego m.in. w dziedzinie bioetyki. Poradził mi, abym skontaktował się z etykiem szpitalnym, bo taki etat również powinni mieć. Należałoby się więc zapytać, kto podjął decyzję o odłączeniu aparatury, czy był przy tym etyk, co na to rodzina, jaki jest stan pacjentki i czy są możliwe terapie alternatywne. Nagrałem się więc niezwłocznie na sekretarkę pod znalezionym numerem i po niedzieli (z duszą na ramieniu, że tymczasem mi pacjentkę wykończą) otrzymałem zaproszenie na spotkanie z panią etyk. Wyośliłem jej sprawę wraz z przypuszczeniem, że przecież żyjemy w Toronto, a nie w Bangladeszu i dlaczego ta kobieta chce sobie skracać życie tylko dlatego, że nie jest świadoma opcji, czekających na nią w systemie – gdzie dość dobrze funkcjonują centra opieki długoterminowej i paliatywnej, więc to nie jest akurat kwestia obciążenia jej męża. Pani etyk grzecznie mnie wysłuchała, przyjrzała mi się badawczo, po czym po przyjacielsku stwierdziła: „Pójdzie ksiądz do ich pielęgniarki oddziałowej. Ale proszę jej tak nie opowiadać sprawy jak mnie, bo każdy księdzu powie, że to ksiądz ma problem, a nie oni. Szczerze radzę poprosić o wgląd do dokumentacji medycznej na tej podstawie, że aby udzielić właściwej pociechy duchowej ksiądz musi znać dokładnie warunki pacjenta. Ja ze swej strony mogę powiedzieć, że nikt mnie w tej sprawie nie konsultował, więc życzę powodzenia”.

Wyszedłem od niej z prawdziwą wdzięcznością, bo przynajmniej zostałem szczerze poinformowany. A przecież austriackie gadanie i szpila cichaczem to bardziej właściwe tubylcom metody obchodzenia się z antysystemowymi intruzami. Dotarłszy do pielęgniarki oddziałowej (a tutaj pielęgniarka to przynajmniej jak pół doktora) i tym razem już z miejscowym podkładem grzecznie zapytałem o wgląd w dokumentację medyczną potencjalnej samobójczyni. Prośbę uzasadniłem koniecznością właściwej porady duchowej, której mogę udzielić tylko po zapoznaniu się ze stanem faktycznym. Zauważyłem, że oddziałowa lekko zbladła i zaczęły drżeć jej rączki. Bo chociaż jestem „tylko” księdzem (a więc w tutejszych hierarchiach praktycznie nikim), ale jak nawet taki nikt się tutaj zaczyna dopytywać o pacjenta to może oznaczać dla szpitala grube problemy. Wierzcie lub nie, te placówki mają całe działy prawne, gotowe zmagać się ze skarżącymi o błędy w praktyce medycznej.

Właśnie z tej dokumentacji dowiedziałem się, że pacjentka jest paliatywna, chociaż nie choruje na nowotwór. Paliatywna, to znaczy że medycyna nie może jej już więcej pomóc. Czyli nawet jeśli będzie miała wszystko podawane, to i tak nie pociągnie. Pozostało mi więc wyjaśnić pacjentce jak się sprawy mają, aby odciążyć jej sumienie, na które wzięła rzekomą decyzję o odebraniu sobie życia. Bardzo lubię w takich sytuacjach wracać myślą do sformułowania jednego z lekarzy, którzy w ramach spotkań z rodziną (family meetings) mają za zadanie przekazać najbliższym pacjenta wieści nieraz bardzo złe. Ów doktor, widać że doświadczony człowiek, powiedział wówczas o pacjencie, któremu medycyna nie mogła już pomóc, a rodzina dalej zastanawiała się, czy odłączenie aparatury to eutanazja (dlatego na spotkanie wezwano także mnie): „Proszę państwa, my to jesteśmy takimi mistrzami w dręczeniu samych siebie, ponieważ wydaje się nam, że wciąż mamy wybór. Tymczasem pacjent po prostu się kończy i my w tej kwestii nie mamy nic więcej do wybierania”. Jeśli słyszę od lekarza, że „wyłączają się narządy” – to znak, że wszelkie „leczenie” jest już „psu na budę” (czy jak to mówią tutejsi, tylko proszę bez brzydkich skojarzeń z anyżem, że to jest „bicie padłego konia” – „beating the dead horse”). Nawet św. Jan Paweł II miał powiedzieć w pewnym momencie „Pozwólcie mi odejść”. I była w tym wielka odwaga i dojrzałość.

Okazało się jednak, że Pan Bóg ma o niebo lepsze poczucie humoru od nas wszystkich razem wziętych. Kiedy z duszą na ramieniu, właściwie po upływie tygodnia (w którym mieliły się administracyjne młyny i daty spotkań) zastałem pacjentkę prawie kwitnącą. Również pielęgniarki nie mogły wyjść z podziwu. „Naprawdę się jej poprawiło. Odłączyliśmy ją od napowietrzania, a ona i tak ma lepsze wyniki. Więc teraz ją na powrót podłączymy”… No cóż, w medycynie wynik to wynik, a że było Namaszczenie Chorych – ot – praktyka medyczna. W końcu nie wszystko się musi zgadzać z teorią. Wytłumaczyłem, rozgrzeszyłem, przyjęła Komunię. Żyła jeszcze jedenaście miesięcy. Główna Księgowa Szpitala musiała mnie chyba przeklinać. Albo błogosławić, boć to żywa reklama skuteczności tutejszej medycyny. Na tydzień przed śmiercią pacjentka dziękowała mi, że się wtedy tak uparłem. Powiedziała, że gdyby nie prawie ten cały rok, odchodziłaby załamana i niepogodzona, a z jej mężem byłoby jeszcze gorzej. A tak – zdążył się oswoić z myślą o stracie i w żałobę wchodził potem zupełnie inaczej przygotowany, niż gdyby żona jemu przedwcześnie „ulżyła”. A w ostateczności i tak wyszło na to, co Bóg przewidział…

*   *   *

Powyższe opowiadanie jest właściwie załącznikiem do dokumentu, który chciałbym przedstawić polskiej publiczności w formie przetłumaczonej. Otóż tutejsi biskupi wcale nie milczą w kwestiach bioetycznych. Wydali ostatnio oświadczenie w sprawie pewnych dylematów związanych opieką paliatywną. Nie łudźmy się, nie jestem anglistą więc pierwszy rzut przekładu ułatwiam sobie za pomocą wszystkim pomocnego „wujka Google”, w ramach usługi „translate”. Jakież było moje zdumienie, gdy tym razem złapałem „wujka” na gorącym uczynku, jakbym złapał złodzieja za rękę. Okazuje się, że niewinne z pozoru i obiektywne narzędzie potrafi w pewnych kwestiach wykazywać się absolutną przewrotnością. Uważajcie więc z „wujkiem”, bo jednak cała ta sztuczna inteligencja ma za sobą ułożone przez kogoś algorytmy, a także mechanizmy samo-uczące – np. poprzez proponowanie tłumaczeń. Kto wie, czy ktoś „Googla” tak złośliwie nie zaprogramował. Żeby nie być gołosłownym – zrzut ekranu poniżej.

Tłumaczenie istotnego dla dokumentu zdania kompletnie zmienia jego sens (poniżej tekst wyróżniony kursywą). Już zgłosiłem poprawkę, ale na razie jej nie widzę.


*   *   *

 

Stanowisko biskupów katolickich Kolumbii Brytyjskiej i Jukonu
w sprawie nawadniania i żywienia pacjentów

Życie jest dla nas darem Bożym. Nie jesteśmy panami życia, aby robić z nim co się nam podoba. Możemy podejmować decyzje o tym, jak wykorzystamy życie, które Bóg nam dał, ale nie możemy tego życia odrzucić. Kościół naucza i zawsze jednoznacznie nauczał, że głęboko niemoralnym jest zabicie osoby lub zaakceptowanie bycia zabitym w celu złagodzenia cierpienia lub kontrolowania czasu i śmierci.

Kościół także jasno i stanowczo naucza, że osoba umierająca nie musi przyjmować całości oferowanej opieki medycznej. O ile nie istnieją bardzo konkretne powody, aby sądzić, że pacjent nie jest w stanie podjąć odpowiedzialnej decyzji, to on sam powinien decydować o zakresie swojej opieki.

Pacjenci, jeśli tak zdecydują, mogą odmówić terapii, która pomnaża ich cierpienie; która jest ryzykowna lub niedostatecznie sprawdzona; szczególnie uciążliwa dla nich samych lub innych; lub że przedłuża ich życie w stopniu miernym, ale nie może wyleczyć ich choroby. Kluczową zasadą moralną w tym względzie jest to, że nie należy robić dla zdrowia nic takiego, co dodaje cierpienia lub pogarsza obecny stan zdrowia.

Pacjent może zrezygnować z leków przeciwbólowych, o ile pragnie utrzymać wyższy poziom świadomości lub uwagi, po to by w pełni doświadczać obecności rodziny i przyjaciół. Wierzący i pobożny pacjent może chcieć zrezygnować z uśmierzania bólu, aby bardziej zjednoczyć się duchowo z Chrystusem w Jego męce. Jednakże ulga w cierpieniu fizycznym osiągnięta z pomocą środków przeciwbólowych może również pozwolić pacjentowi na niezbędny odpoczynek i swobodę konieczną do pracy duchowej lub interakcji z bliskimi.

Kościół naucza podobnie, że ci, którzy odczuwają wielki ból, mogą przyjąć taką terapię uśmierzającą, która może spowodować niepożądane, ale też nieuniknione skutki uboczne. Takie działania niepożądane mogą obejmować dalsze osłabienie ich zdrowia i / lub nawet przyspieszenie śmierci. Akceptacja takich skutków ubocznych jest moralnie dopuszczalna, o ile rozwiązują one więcej problemów niż przysparzają i nie są zakładanym celem w toku pożądanego leczenia bólu.

Powyższe prowadzi nas do zasadniczego pytania, przed którym stajemy jako wierzący: Czy możemy kiedykolwiek zaprzestać dostarczania pokarmu i wody komuś, kto jest bardzo chory lub umiera?

We wszelakich zwyczajnych okolicznościach zawsze powinniśmy zapewniać pacjentom jedzenie i wodę. Odnosi się to zarówno do sytuacji, w której mogą się sami odżywiać lub jest to niemożliwe. Otrzymywanie od innych pomocy w jedzeniu i piciu jest zwyczajną częścią ludzkiego doświadczenia, które zaczyna się dla nas wszystkich w wieku niemowlęcym i trwa dla wielu z nas także, gdy jesteśmy niepełnosprawni, chorzy lub umierający. Przygotowanie i podawanie posiłków, a także ich wspólne spożywanie z innymi jest ważne dla naszych relacji międzyludzkich i wyraża wzajemne zaufanie. Jest znakiem miłości i afirmacji życia. Oto dlaczego Jezus daje się nam w postaci pokarmu i napoju w celebracji Najświętszej Eucharystii.

W niektórych przypadkach ludzie nie są w stanie jeść ani pić z powodu upośledzenia fizycznego lub umysłowego, które utrudnia lub nawet uniemożliwia żucie lub połykanie. W takich sytuacjach możemy użyć rurki (sondy) do karmienia lub innych podobnych środków dla zapewnienia im ciągłości odżywiania i nawadniania poprzez dostarczenie żywności i wody. Chociaż bowiem karmienie sondą nie jest normalną częścią naszego codziennego doświadczenia dbałości o siebie nawzajem, to jest ono skutecznym sposobem na dostarczenie pożywienia i zapewnienie opieki medycznej oraz wyrażenie ludzkiej troski.

Istnieją ponadto okoliczności, w których moralnie dopuszczalne jest zaprzestanie dostarczania żywności i / lub wody pacjentom.

1. W pewnych sytuacjach osoba nie może już skutecznie korzystać dostarczonego pokarmu i płynów.  Jeśli pokarm lub płyny nie mogą zostać wchłonięte lub zasymilowane, nie przynoszą już wówczas żadnych korzyści, a mogą nawet stanowić zagrożenie dla pacjenta. Na przykład, jeśli ktoś cierpi na raka żołądka lub jelit, mogą istnieć blokady (np. przewężenia, narośle – uw. tłum.) lub inne przeszkody, które powodują, że dalsze doprowadzanie pokarmu jest niewłaściwe z medycznego i moralnego punktu widzenia. Dzieje się tak również wtedy, gdy nerki nie mogą już wydalać płynów z organizmu. Wycofanie odżywiania i / lub nawadniania w takich okolicznościach nie wywołuje zagłodzenia lub odwodnienia osoby. Raczej akceptujemy fakt, że pacjent nie może już z nich korzystać i że ich dalsze dostarczanie może wyrządzić krzywdę.

2. Wspomagane żywienie i nawodnienie mogą okazać się nieskuteczne dla danego pacjenta lub powodować poważne komplikacje, takie jak przewlekłe wymioty. W takich przypadkach najlepszym wskazaniem medycznym dla opieki nad pacjentem może być wycofanie tego rodzaju wspomagania.

3. Pacjenci z upośledzeniem funkcji poznawczych (demencja, uwiąd starczy, lęki, splątanie itp.) mogą nie rozumieć korzyści płynących z użycia sondy, mogą odmówić przyjmowania pokarmu doustnie lub mogą zapomnieć czynności żucia lub połykania. Próba przymuszania takich pacjentów do przyjmowania pokarmu może jeszcze pogorszyć ich stan psychiczny. Inni mogą reagować na umieszczenie w nich sondy odżywczej poprzez nawet wielokrotnie próby jej usuwania – narażając siebie na dodatkowe uszkodzenia ciała. Ograniczenia związane z przymusowym odżywianiem mogą także powodować nadmierne pobudzenie i niepokój. W takich przypadkach korzyść z karmienia na siłę lub z pomocą sondy może nie uzasadniać wprowadzenia procedur, które powodują tego rodzaju cierpienie, stres lub dyskomfort.

4. Długotrwałe stosowanie sondy do karmienia może czasami powodować u pacjenta poważne i przewlekłe infekcje. W przypadku, gdy nie da się ograniczyć zakażeń, a zwłaszcza gdy zaczynają one upośledzać zdrowie danej osoby, nie ma żadnego przekonywującego powodu, aby kontynuować tę procedurę. Ciężar używania rurki do karmienia może przeważyć nad korzyściami.

Najważniejsze jest to, że tak długo, jak omawiana pomoc w odżywianiu i nawadnianiu pozostaje korzystna dla pacjenta, powinno się jej udzielać. Obejmuje to sytuacje, w których potrzebne jest wspomagane medycznie odżywianie i nawodnienie. Jednakże, gdy ktoś nie może już otrzymywać ani odnosić korzyści z przyjmowanego pożywienia, dalsze dostarczanie żywności i wody nie jest pomocne, a zatem nie jest moralnie wymagane. Rozpoznanie takiej zmiany sytuacji medycznej może być szczególnie trudne do zaakceptowania przez członków rodziny pacjenta. Od lekarzy i personelu medycznego zależy rozpoznanie tych sytuacji oraz obiektywne ich omówienie z najbliższymi chorego.

We wszystkich przypadkach błędnym jest celowe odcięcie dostaw żywności i wody w jakiejkolwiek zamierzonej formie, w celu spowodowania lub przyspieszenia śmierci osoby. Jest to wówczas forma eutanazji, nawet jeśli nazywa się ją "eutanazją pasywną" i musi zostać odrzucona jako głęboce niemoralna.

W niektórych przypadkach śmierć może nastąpić szybciej, ponieważ nie można pomóc osobie, by była w stanie korzystać z odżywiania i nawadniania. Chociaż nie jest to pożądane, jest to konsekwencja, którą można zaakceptować. Wielu umierających pacjentów, którzy byli w stanie przyjmować pokarm doustnie, odmówi lub będzie niechętnie przyjmować pokarmy i płyny w ostatnich dniach ich życia. Wydaje się to być znakiem, iż ciało rozpoznaje, że nie potrzebuje już ziemskiego pokarmu na podróż do życia wiecznego. Doświadczone pielęgniarki i lekarze będą nadal oferować wszystko, co tylko pacjent przyjąć może, włączając w to higienę jamy ustnej. Gdy zaś śmierć zbliża się nieuchronnie, celem jest zapewnienie pacjentowi doświadczenia takiego komfortu i pokoju, jak to tylko możliwe. Jest to również czas, kiedy duchowe i sakramentalne wsparcie Kościoła jest najbardziej potrzebne pacjentowi i członkom jego rodziny.

W przypadku dalszych pytań zachęca się wiernych do skontaktowania się z katolickim kapelanem szpitala, proboszczem lub Katolickim Stowarzyszeniem Zdrowia Kolumbii Brytyjskiej (https://www.chabc.bc.ca/).

Dan we wspomnienie św. Jana Bosko, 31 stycznia, Roku Pańskiego 2019

+ J. Michael Miller, CSB, Arcybiskup Vancouver
+ Gary Gordon, Biskup Wiktorii
+ Greg Bittman, Biskup Nelson
+ Ken Nowakowski, Biskup New Westminster (ukraiński)
+ Stephen Jensen, Biskup Prince George
+ Joseph Phuong Nguyen, Biskup Kamloops
+ Hector Vila, Biskup Whitehorse



tagi: eutanazja  medycyna  kanada  bioetyka  opieka paliatywna  sonda  terapia uporczywa 

Globalny
17 lutego 2019 05:42
44     1873    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Grzeralts @Globalny
17 lutego 2019 08:14

Bardzo dobry, klarowny dokument. Wartoby upowszechnić jego tłumaczenie i u nas, bo są to kwestie wyjątkowo często powodujące konflikt etyczny, a i ten całkiem realny też. Zwłaszcza, że nie mamy w Polsce nawyku i wypracowanej kultury rozmowy o śmierci i umieraniu. 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @Grzeralts 17 lutego 2019 08:14
17 lutego 2019 08:43

tematyka bycia chorym lub umierającym dla każdego zawsze jest zbyt późno 'podawana' i warto poświęcić trochę czasu na oswojenie się z tematyką; kilka razy jako komentator na SN przywołałem 'Listy do chorych', które tworzy opiekujący się chorymi x.R.Siuta CRL, i okazuje się, że spostrzeżenia z tego obszaru znakomicie przenoszą się na inne obszary ludzkiegoo życia

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @qwerty 17 lutego 2019 08:43
17 lutego 2019 08:49

Ale my nie mamy nawet takiej najprostszej, przyziemnej kultury rozmawiania o śmierci, to u nas temat tabu. Np.ile znasz zdrowych osób w wieku przedemerytalnym, które miałyby spisany testament?

zaloguj się by móc komentować

jestnadzieja @Globalny
17 lutego 2019 09:08

Piekna historia. 

Dokumentu jeszcze nie przeczytalam. Natomiast fragment tlumaczenia w google zupelnie niesamowity. Tam zupelnie "wyrzucilo"kluczowy fragment: "jest gleboko niemoralne", co calkiem odwrocilo sens..

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @Globalny
17 lutego 2019 09:19

Jak klarownie wszystko wytlumaczone! 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @jestnadzieja 17 lutego 2019 09:08
17 lutego 2019 09:41

Google translate takie numery robi często, nie można mu wierzyć.

zaloguj się by móc komentować

jestnadzieja @Grzeralts 17 lutego 2019 09:41
17 lutego 2019 09:49

Ja mu nie wierze, posilkuje sie raczej do tlumaczenia slow, zdania zawsze wygladaja fatalnie w tych tlumaczeniach

Ale zeby tak calkowicie wyrzucic cala czesc zdania?

zaloguj się by móc komentować

qwerty @Grzeralts 17 lutego 2019 08:49
17 lutego 2019 09:59

brak robienia testamentow lub wydawania dyspozycji [ustnych] na wypadek śmieci [lub utraty zdolności do rozumowania] wynika także z przyzwolenia, że to Państwo za nas wszystko zrobi i to zgodnie z prawem; i wtedy okazuje się, że do masy spadkowej startuję ludzie i instytucje z fikcyjnymi wierzytelnościami, a skutki są opłakane dla beneficjentów mienia po zmarłych 

zaloguj się by móc komentować

lchlip @Globalny
17 lutego 2019 10:30

W opublikowanym, bardzo interesującym tekście, osobiście zatrzymałem się najdłużej przy stanowisku biskupów Katolickich KB i J punkt 4. Jest on dla mnie nie do końca jednoznaczny i prosiłbym o jego sprecyzowanie lub doświetlenie. Szczególnie akapit 2, 3 i 4 nawiązujące do zaprzestania podawania pokarmu i wody oraz określenie „korzystne dla pacjenta” nie są dla mnie do końca wystarczająco jasne.
Czy dobrze rozumiem, że głównie lekarze i personel medyczny rozpoznają i decydują czy dalsze podawanie pokarmu jest celowe? I przekazują swoją opinię rodzinie? Czy mogą jednak podjąć jednostronną decyzję o zaprzestaniu przy braku jej zgody?
CZy jednostonną medyczną decyzję o zaprzestaniu podawania pokarmów nie można rozumieć jako „celową w celu spowodowania lub przyspieszenia śmierci osoby”? Byłoby to w sprzeczności z określeniem „eutanazja” (akapit 3).

„…Wielu umierających pacjentów, którzy byli w stanie przyjmować pokarm doustnie, odmówi lub będzie niechętnie przyjmować pokarmy i płyny w ostatnich dniach ich życia…”
Czy powyższy cytat nie jest w jakimś sensie zgodą na „eutanazję pasywną”? W tym wypadku oczywiście podjętą przez samego pacjenta?

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @qwerty 17 lutego 2019 09:59
17 lutego 2019 12:06

Mam jednak wrażenie, że to głównie ma podstawy kulturowe, jesli nie psychologiczne, wręcz lękowe.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @jestnadzieja 17 lutego 2019 09:49
17 lutego 2019 12:08

On ma głównie problem z zaprzeczeniami.

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @Globalny
17 lutego 2019 18:16

Ja proponuję inny translator. Wiele rzeczy robi lepiej. Prawidłowo też tłumaczy wskazany przez księdza fragment.

https://www.deepl.com/translator

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @mniszysko 17 lutego 2019 18:16
17 lutego 2019 18:45

Dziękuję  za ten tekst. 

O algorytmach złośliwych pisałam tu notki. Trochę humorystyczne,  Ale tylko trochę. 

Pozdrawiam pięknie 

.

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @Globalny
17 lutego 2019 20:53

Ad google translator:

En>Pl

politician>polityk

Pl>En

polityk>politician

once again

Pl>En

politykier>politician

 

Trzydzieści lat temu po takiej zabawie ze słownikiem usłyszałem inną propozycję:  man of state (jako mąż stanu), ale dziś to statesman.

Lub skleroza.

:)

zaloguj się by móc komentować

Globalny @lchlip 17 lutego 2019 10:30
19 lutego 2019 04:12

Czy dobrze rozumiem, że głównie lekarze i personel medyczny rozpoznają i decydują czy dalsze podawanie pokarmu jest celowe? I przekazują swoją opinię rodzinie? Czy mogą jednak podjąć jednostronną decyzję o zaprzestaniu przy braku jej zgody?
CZy jednostonną medyczną decyzję o zaprzestaniu podawania pokarmów nie można rozumieć jako „celową w celu spowodowania lub przyspieszenia śmierci osoby”? Byłoby to w sprzeczności z określeniem „eutanazja”.

Lekarze są w stanie ocenić, czy pacjent JEST W STANIE przyswajać pokarm i płyny. Decyzje kluczowe dla terapii są podejmowane wspólnie z rodziną. Decyzja jednostronna jest możliwa przede wszystkim, gdy poprzez podawanie pokarmu i płynów znacznie pogarsza się stan chorego. Nie ma tu mowy o przerywaniu życia, bo ono i tak się wkrótce skończy samoistnie. Chodzi o to, by jeszcze przed śmiercią nie pogarszać stanu pacjenta, np. poprzez podawanie pokarmu i płynów, których pacjent nie jest w stanie przyswoić.

zaloguj się by móc komentować

Globalny @jestnadzieja 17 lutego 2019 09:08
19 lutego 2019 04:13

Takich historii jest mnówstwo wokół nas. Dostrzeżenie w nich piękna jest możliwe, gdy dostrzeżemy sens w doświadczeniach nawet bardzo trudnych.

zaloguj się by móc komentować

Globalny @Matka-Scypiona 17 lutego 2019 09:19
19 lutego 2019 04:14

Tak, trzeba przyznać, że tamtejsi biskupi odrobili lekcję z komunikatywności. Czasami tłumaczenia wymagają sprawy z pozoru proste, a jednak owiane mgłą lęku i tajemnicy.

zaloguj się by móc komentować

Globalny @Grzeralts 17 lutego 2019 08:14
19 lutego 2019 04:16

Dziękuję Grzeraltsowi za chęć upowszechnienia zacytowanego dokumentu. I prawdą jest, że w całym świecie zachodnim doszło do zjawiska tzw. tabuizacji śmierci. O śmierci i cierpieniu po prostu mówić nie wypada. Tymczasem rzeczywistość pozostawiona bez namysłu drąży społeczeństwo podświadomie. Tym bardziej, że wyrzucenie Kościoła poza nawias pozbawiło ludzi "oswojonego" podejścia do rzeczy ostatecznych.

zaloguj się by móc komentować

Globalny @qwerty 17 lutego 2019 09:59
19 lutego 2019 04:19

Zdarzają się także przepadki bezpośrednio na rzecz państwa. Testament jest wbrew pozorom rozwiązaniem niezwykle sprytnym - pozwala z jednej strony cieszyć się własnością za życia, a z drugiej zyskać zasługi dla Królestwa Bożego również po śmierci - obdarowując ubogich i dzieła Kościoła.

zaloguj się by móc komentować

Globalny @mniszysko 17 lutego 2019 18:16
19 lutego 2019 04:20

Zaiste świetny tłumacz! Dziękuję za podpowiedź.

zaloguj się by móc komentować

Globalny @Maryla-Sztajer 17 lutego 2019 18:45
19 lutego 2019 04:21

Również dziękuję i pozdrawiam. Czy można prosić link do notek o algorytmach złośliwych?

zaloguj się by móc komentować

Globalny @MarekBielany 17 lutego 2019 20:53
19 lutego 2019 04:22

Ten translator

https://www.deepl.com/translator

zaproponowany przez @Mniszysko rzeczywiście bije inne na głowę.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Globalny 19 lutego 2019 04:16
19 lutego 2019 06:16

Jednak w Polsce dziwi o tyle, że przecież jesteśmy (jeszcze) krajem katolickim.

zaloguj się by móc komentować

lchlip @Globalny 19 lutego 2019 04:12
19 lutego 2019 09:27

OK.

Ale jeszcze pozostaje:

„…Wielu umierających pacjentów, którzy byli w stanie przyjmować pokarm doustnie, odmówi lub będzie niechętnie przyjmować pokarmy i płyny w ostatnich dniach ich życia…”
Czy powyższy cytat nie jest w jakimś sensie zgodą na „eutanazję pasywną”? W tym wypadku oczywiście podjętą przez samego pacjenta?

Powyższy przypadek w jakimś sensie nawiązuje do słów JPII:

"...Nawet św. Jan Paweł II miał powiedzieć w pewnym momencie „Pozwólcie mi odejść”. I była w tym wielka odwaga i dojrzałość...."

 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @lchlip 19 lutego 2019 09:27
19 lutego 2019 09:47

To jest autonomia pacjenta, a szerzej wolność człowieka. Biologia sprawia, że mamy naturalne mechanizmy, dosyć liczne, które mobilizują wszystkie zasoby organizmu na walkę z chorobą, ograniczając wszystko inne, a w razie choroby prowadzącej do śmierci skracają proces umierania i związane z nim cierpienie. Właśnie obrzydzenie do jedzenia u ciężko chorych, to jeden z takich mechanizmów.

zaloguj się by móc komentować

lchlip @Grzeralts 19 lutego 2019 09:47
19 lutego 2019 14:18

Twoje tłumaczenie nie wyjaśnia słów JPII.
Bo ich dosłowne znaczenie odbieram jako: nie podtrzymujcie mojego życia, nie walczcie już o nie, nie chcę tego. Wystarczająco się nacierpiałem i chcę odejść na łono Ojca.
Podobne podejście można ocenić jako prośbę ze strony pacjenta o zaprzestanie pomocy medycznej co niestety wiąże się z pojęciem "eutanazji pasywnej".

 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @lchlip 19 lutego 2019 14:18
19 lutego 2019 14:22

Eutanazja bierna to jest zaniechanie działań leczniczych. Przedłużanie naturalnego procesu umierania działaniem leczniczym nie jest. Na dodatek człowiek, każdy, ma prawo odmówić w zasadzie dowolnego leczenia, nawet prowadzącego do wyleczenia, o ile tylko robi to w sposób w pełni świadomy. To też nie jest eutanazja.

zaloguj się by móc komentować

lchlip @Grzeralts 19 lutego 2019 14:22
19 lutego 2019 14:38

"... Przedłużanie naturalnego procesu umierania działaniem leczniczym nie jest....."

Czyżby?

W poprzednim komentarzu napisałeś:

"..Biologia sprawia, że mamy naturalne mechanizmy, dosyć liczne, które mobilizują wszystkie zasoby organizmu na walkę z chorobą..."

Jeżeli myślę o pacjentach w śpiączce i ich życiu podtrzymywanym aparaturą medyczną to nie wydaje mi się, aby biologia decydowała o śmierci pacjenta.

 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @lchlip 19 lutego 2019 14:38
19 lutego 2019 14:42

Człowiek w śpiączce ani nie jest martwy, ani nie umiera. Natomiast nie jest zdolny do wyrażenia woli.

zaloguj się by móc komentować

lchlip @Grzeralts 19 lutego 2019 14:42
19 lutego 2019 15:06

Oczywiście.
Ale wtedy często decyzję o przyspieszeniu jego śmierci podejmują lekarze lub rodzina.


Rozumiem z Twoich wyjaśnień, że pacjent nieuleczalnie chory (ocena medyczna) i świadomy swoich działań może podjąć decyzję o przyspieszeniu swojej śmierci poprzez odmowę działań medycznych przedłużających jego umieranie.
 

zaloguj się by móc komentować

lchlip @Grzeralts 19 lutego 2019 14:42
19 lutego 2019 15:25

Człowiek w śpiączce, którego procesy biologiczne długotrwale podtrzymywane są tylko aparaturą medyczną (np. serce, płuca, nerki, odżywianie...) - nie wiem czy jest to życie czy już śmierć. Jak można to ocenić? 

 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @lchlip 19 lutego 2019 15:25
19 lutego 2019 15:44

Teoretycznie kwestia jest rozwiązana - rozstrzyga pień mózgu, jeśli jest martwy, to człowiek jest martwy. W innym wypadku żyje. Zasadniczo decyzję o zaniechaniu działań leczniczych może podjąć wyłącznie świadomy pacjent. Lekarz natomiast nie powinien prowadzić terapii uporczywej (daremnej) i tylko w takim przypadku brak możliwości wyrażenia woli przez samego pacjenta nie wiąże mu rąk. Oczywiście, to jest bardzo różnie rozwiązane na poziomie prawnym w różnych krajach i w praktyce pozostaje sporo niejasności. Natomiast przytaczany tu list biskupów bardzo precyzyjnie wyjaśnia część z nich z punktu widzenia chrześcijanina.

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @Grzeralts 19 lutego 2019 15:44
19 lutego 2019 16:25

@Ichlip wszystko miesza.

Eutanazja pasywna polega na przyspieszaniu śmierci w sposób bierny np.pacjent może być karmiony i przyswajać pożywienie, ale mu się odmawia w sytuacji, kiedy istnieje uzasadniona nadzieja, na znalezienie jakiegoś medycznego rozwiązania. Jest ingerencją przez zaniechanie w proces leczniczy.

Natomiast czym innym jest rezygnacja z uporczywej terapii. Jan Paweł II nie przyspieszał sobie śmierci. Przy Janie Pawle II było wiadomo, że nigdy nie wyjdzie ze stanu krytycznego. Papież zrezygnował z uporczywej terapii a nie z wyzdrowienia (na to nie było żadnych szans), która dzisiaj jest zdolna np. zmusić organizm do oddychania, pomimo, że w organiźmie pacjenta nie zachodzą żadne ozdrowieńcze procesy a sam chory nigdy nie będzie zdolny do samodzielnego podtrzymywania podstawowych funkcji życiowych. Uporczywa terapia podtrzymuje agonię a nie życie pacjenta i odłączenie od niej nie ma nic wspólnego z przyspieszaniem śmierci. 

zaloguj się by móc komentować

lchlip @mniszysko 19 lutego 2019 16:25
19 lutego 2019 17:24

Wyjaśnienia logiczne lecz nie zawsze prawdziwe.
Istnieje sporo udokumentowanych przypadków pacjentów w stanie śpiączki co do których medyczne prognozy były beznadziejne, a w sposób medycznie niewytłumaczalny i niezrozumiały pacjenci odzyskiwali część funkcji biologicznych, a aparatura podtrzymująca podstawowe funkcje życiowe okazywała się niepotrzebna. Czyli uporczywa terapia nie zawsze tylko podtrzymuje agonię.

"...Eutanazją jest czynne spowodowanie śmierci człowieka chorego lub cierpiącego. Nie jest zaś eutanazją zaprzestanie działań gdy choroba zbliża się ku śmierci i nie można temu przeszkodzić. Nie jest też eutanazją podawanie choremu środków znieczulających, które mogą skrócić życie, jeśli mogą one ulżyć choremu, a śmierć jest nieuchronna...."
http://mateusz.pl/czytelnia/ts-eutanazja.htm

Powyższa definicja dopuszcza, jak mniemam, podawanie morfiny w coraz większych dawkach przyspieszających śmierć. Jest to ingerencją osób trzecich lub samego pacjenta mającą na celu skrócenie życia w celu zmniejszenia cierpień. I pojawia się tutaj oczywiście problem definicji określającej "zmniejszanie cierpienia", kto o tym może decydować (lekarz vs pacjent) i w którym momencie jest to dopuszczalne w ramach etyki katolickiej. I czy świadome "samobójstwo" w takim wypadku jest dopuszczalne czy nie.

 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @lchlip 19 lutego 2019 17:24
19 lutego 2019 17:55

W śpiączce jako takiej nie mówi się o terapii uporczywej, bo sama śpiączka terapii nie wymaga (jedynie pielęgnacji). Może, natomiast dojść do sytuacji, gdy chory w śpiączce zachoruje np.na zapalenie płuc. I w takiej sytuacji lekarz ma prawo uznać, nie pytając chorego, jeśli mimo adekwatnego leczenia stan chorego się pogarsza, że jest to terapia uporczywa, która nie leży w interesie chorego, a jedynie wydłuża jego cierpienie i zaniechać jej. Ale to nadal nie będzie eutanazja. To samo dotyczy morfiny w sytuacji, gdy chory cierpi, a morfina przynosi mu ulgę, choć może przyspieszyć zgon. Ale nie morfina w tej sytuacji wywołuje zgon, tylko sama choroba, morfina jedynie wpływa na dynamikę procesu. To nie ma nic wspólnego ze wspomaganym samobójstwem, bo chory i tak umiera.

zaloguj się by móc komentować

lchlip @Grzeralts 19 lutego 2019 17:55
19 lutego 2019 18:36

Zaczynamy poruszać się w obszarach bardzo trudno definiowalnych, w których definicja "cierpienia", przyspieszenie śmierci", "morfina przynosząca ulgę" i tym podobne nie są jednoznaczne i zależne są od interpretacji, medycznej diagnozy (nie zawsze jednoznacznej) lub ludzkiej wrażliwości. Jeżeli KK dopuszcza podawanie środków znieczulających, które mogą skrócić życie to tutaj już dotykamy problemu oceny zależnej od okoliczności. Idąc dalej można zadać sobie pytanie czy cierpienie to pojęcie fizycznego bólu, czy psychicznego lub połączenie obu. I jeśli myślę o papieżu JPII to zastanawiam się na ile jego pamiętne słowa związane były tylko z cierpieniem fizycznym a na ile psychiczną świadomością i bólem związanym z niemożnością sprawowania funkcji na którą został powołany, niemożnością kierowania instytucją na czele której stał i świadomością, że stanowi "kłopot" w funkcjonowaniu organizacji którą miał kierować. I mogę sobie wyobrazić, że czynniki psychiczne bardzo znacznie się przyczyniły do wypowiedzenia znamiennych słów. Bo nie jesteśmy w stanie ocenić czy "uporczywa terapia" przedłużyłaby mu życie o dni, tygodnie czy miesiące. 

W tych rozważaniach powołałem już przykład pacjentów w niewytłumaczalny medycznie sposób wychodzących ze śpiączki. To jeszcze bardziej komplikuje sformułowanie: "w organizmie pacjenta nie zachodzą żadne ozdrowieńcze procesy". I przywołuje mi na myśl Łaskę Bożą w postaci cudów, która w tych rozważaniach zupełnie nie była brana pod uwagę.

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @lchlip 19 lutego 2019 18:36
19 lutego 2019 18:53

Niech żyje dzielenie włosa na czworo! Pan nie chce być przegadany więc ustępuję pola. Proszę mieć satysfakcję, że pan zszedł ostatni.

zaloguj się by móc komentować

lchlip @mniszysko 19 lutego 2019 18:53
19 lutego 2019 19:17

Replika kończąca rozmowę na istotne tematy?  Można i tak. Ale przecież pytania i wątpliwości nie zostaną tym samym wyjaśnione.

Jeżeli dyskusja w tak ważnych sprawach ma polegać na tym kto komu ustępuje pola, z takich czy innych względów, to mogę tylko wyrazić swoje zaskoczenie.

A na zakończenie: nie wydaje mi się abym dzielił włos na czworo jeżeli rozmowa dotyczy spraw związanych z umieraniem i śmiercią.

 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @lchlip 19 lutego 2019 18:36
19 lutego 2019 19:18

Powtórzę się, tu nie chodzi o śpiączkę. Śpiączka jako taka nie jest przedmiotem tego oświadczenia. Stan zdrowia chorego w śpiączce może być stabilny, mogą w jego organizmie nie zachodzić procesy ozdrowieńcze, ale jeśli nie zachodzi w nim proces umierania (czyli o ile akurat nie jest chory na jakąś inną śmiertelną chorobę), nie możemy mówić o terapii uporczywej.

To są dobrze zdefiniowane obszary, tylko trzeba te definicje znać. Na ogół znają je tylko fachowcy, niekoniecznie wszyscy zresztą. Co nie zmienia faktu, że będziemy na tych obszarach trafiać na sytuacje trudne i wytycznym się wymykające.

Śmierć JP II tylko pobocznie wprowadziła zagadnienie terapii uporczywej, bo w pierwszej linii Jego słowa, o których mowa, były świadectwem godności i wolności człowieka, także w obliczu śmierci. To On sam podjął decyzję dotyczącą własnego godnego umierania i publicznie ją wyraził. Terapii uporczywej i tak nie powinno się było prowadzić, choć w przypadku prominentów taka pokusa może być, oczywiście, silniejsza. Terapia uporczywa jest jednak nieetyczna ex definitione, niezależnie od opinii chorego na jej temat (o ile zdążył ją wyrazić).

zaloguj się by móc komentować

Paris @Globalny 19 lutego 2019 04:16
19 lutego 2019 19:40

Fantastyczny wpis, prosze Globalnego...

... kolejny, fantastyczny wpis  !!!  Tak,  doszlo juz definitywnie do tzw. tabuizacji smierci, przeszlam to na wlasnej skorze w Paryzu 2011 roku kiedy umierala moja wspaniala patronka... 94 lata, zero alzheimera, przytomna do ostatniego tchnienia.  Na jakies 2-3 miesiace przed koncem rodzina w ogromnym strachu obznajmila mnie, ze babcia ma "dni policzone",  ze jesli jej smierc bedzie dla mnie "za trudna" to oni sa gotowi podwoic mi pensje... nawet ta umierajaca babcia patrzac na mnie blagalnie, mowila do mnie, ze nie bedzie miala zadnej pretensji jesli nie zostane z nia "do konca". 

Oczywiscie nie bylo nawet mowy zebym odeszla i podziekowala za "prace", bo we Francji bylo juz takie prawo, ze mozna zrezygnowac bez tzw. wypowiedzenia w sytuacji smierci patrona.  Wtedy zglasza sie tylko taki przypadek do odpowiednich "lapiduchow" i w przeciagu miesiaca - jest po sprawie. 

Po mojej pozytywnej decyzji chora babcia i cala rodzina po prostu odzyla, a komplementom nie bylo konca... babcia pozyla sobie jeszcze ponad 3 miesiace, doczekala jeszcze obejrzenia slubu Kate i Wiliama w telewizorze, bo straszna wscieklizna w zwiazku z tym slubem zapadla w telewizorni i babci sie to jeszcze zamarzylo... ja wyjechalam jeszcze na weekend... "umowilam sie" z babcia, ze ma na mnie czekac az wroce w niedziele wieczorem, babcia mi "obiecala", ze bedzie "czekac".  No i slowa dotrzymala... jak wrocilam byla bardzo kiepsciutka juz nie mogla mowic, ale "dawala mi znaki" mrugnieciem oczu.

W poniedzialek rano przed 9 kiedy babcia oddawala ostatnie tchnienie przy jej lozku oprocz najmlodszej wnuczki Vanessy i mnie  NIE  BYLO  NIKOGO... pomimo tego, ze rozpaczliwie prosilam zeby przyszli... no nie dalo rady, taka to straszna "trauma" byla, no i sie  BALI  TRUPA  !!!

Zajelam sie babcia po smierci, zanim przyszedl makijazysta gdzies kolo 11 czy moze nawet kolo poludnia... zlozylam jej rece jak do modlitwy, obwiazalam glowe apaszka, bo babcia zmarla z rozdziawiona mocno buzia... i tak "przygotowana" zostawilam dla makijazysty... jak ja zobaczyl byl ogromnie zaskoczony i pytal kto nia sie tak fachowo zaopiekowal... znowu pochwalom nie bylo konca...

... a rodziny tej rewaz finansowy - z mojej strony zupelnie nieoczekiwany okazal sie  potrojny.

zaloguj się by móc komentować

lchlip @Grzeralts 19 lutego 2019 19:18
19 lutego 2019 19:43

Nie podejmuję się dyskusji na temat definicji medycznych. Wyrażam jedynie swoje wątpliwości powstałe w czasie dyskusji i nowe punkty widzenia pojawiających się zagadnień.
To dotyczy również ulżenia w cierpieniach umierającego poprzez podawanie środków znieczulających przyspieszających jego śmierć, kiedy jest ona nieuchronna. W tym momencie pojawia się problem oceny a nie wiem czy to można określić podaniem jakijś definicji. To jest tylko i wyłącznie sprawa ludzkich odczuć. A lekarz będzie z pewnością do tego inaczej podchodził niż np. sam pacjent czy jego najbliższa rodzina.

 

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @qwerty 17 lutego 2019 08:43
19 lutego 2019 19:47

No takie to "panstwo" je dobre dla nas...

... ono z "milosci" do nas zdolne jest do kazdej niegodziwosci... tak jak teraz od nowego roku bedzie   SAMO  rozliczac za nas pit  !!!

Kto ich o to prosil  ?!?!?!

Bandyckie panstwo... bandyckie prawo... i bandyckie w nim obyczaje  !!!

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @lchlip 19 lutego 2019 19:43
19 lutego 2019 19:51

Sęk w tym, że jeśli do takiej sytuacji rzeczywiście dochodzi nikt nie ma na ogół większych wątpliwości. Bo to jest jasna sytuacja - człowiek umiera i przy tym cierpi z bólu, należy mu ulżyć w cierpieniu, bo od umierania już go uwolnić nie możemy. Problemy pojawiają się, gdy próbujemy definicje i wytyczne stosować rozszerzająco. To szczególnie często zachodzi, gdy brak nam wiedzy (i nieuchronnie towarzyszącej jej pokory).

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Paris 19 lutego 2019 19:40
19 lutego 2019 19:54

Jest to historia znamienna.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować